wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział III

                                                                               ஐ 

 Doszliśmy do mojego domu. Przez całą drogę w milczeniu, słuchaliśmy szeptów tpyu: ''Zayn z nią?'', ''Zdradza Perrie?'', ''O matko.''. Zayn szedł, z uniesnioną głową, jakby nie wstydził się niczego.Ja szłam ze spuszczoną głową, delikatnie próbując wyjąć rękę z uścisku, ale gdy Malik poczuł od razu patrzył na mnie znacząco i ściskał mocniej. Tylko się wtedy uśmiechałam. Jakby na chwilę przestał być gwiazdą. Chciałam żeby trwało to wiecznie...
   Otwierając drzwi, usłyszałam szczekanie Barchi'ego.
-Cicho malutki, to tylko ja.- kucnęłam i przytuliłam pieska- A tu poznaj gwiazdę Londynu, Barchi...
-Ohh, nie przesadzaj z tą gwiazdą.- uśmiechnął się nieśmiało Mulat-Twój piesek? Jaki fajny, też mam. Mój nazywa się Hatchi, a twój?-ukląkł, przywołując gestem do siebie Barchi'ego.
-Wiem że masz Hatchi, jestem Directioner.- wyrwało mi się nagle. Wcale nie chciałam się tak szybko do tego przyznawać. Byłam Directioner, już od początku założenia One Direction. Miałam z nimi wiele gadżetów, i całą ściane plakatów.- Znaczy... no, ten...Mój pies to Barchi...Bardzo kocham psy...-Zaśmiałam się nerwowo.
- Jesteś Directioner, i nie rzucasz się nia mnie z prośbą o autograf? Imponujące.- zaśmiał się, rozumiejąc moje podenerwowanie-Ładne imię, pies również, no i ty...Ale o tobie, nic nie wiem.- wstał i podszedł do mnie, bardzo blisko...zbyt blisko.
-J-jaa.. jestem Sara.- odsunęłam się o krok.-Hmm...Zdejmij kurtkę i wejdź do kuchni. Czuj się jak u siebie. Zrób kawę, a ja przyniosę ci jakieś ubranie.- wskazałam ręką wejście do kuchni..
- Mogę?? - zapytał ściągając kurtkę.
- Taak, przecież mówię. Ściągnij mokre rzeczy i przynieś mi do łazienki. Trzeba to zaprać. Pójdę na górę. Zaraz wracam.- ruszyłam na górę.
Pobiegłam szczęśliwa do swojego pokoju. Moje marzenie się spełniło, lecz nie w pełni. Ściągnęłam sweter, koszulę i spodnie, bo też się trochę zamoczyły. Wyjęłam z szafy T-shirt i wełniane spodenki. Wciągnęłam je szybko, a zmoczone ubrania zaczęłam zbierać z łóżka. Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Obróciłam się i zobaczyłam Zayn'a. Półnagiego, tylko w spodniach, uśmiechającego się na widok wszystkich plakatów z nim, i jego zespołem. 
-Ymm... Ja właśnie szedłem, zanieść te ubrania. Zrobiłem kawę też tobie. W kubku z moją podobizną...
- Ehh...Dziękuję n-nie, musiałeś.- wyjąkałam
-Tak wygląda pokój każdej Directioner?- zapytał pokazując białe zęby w uroczym uśmiechu.
-Hmm... Raczej tak.- powiedziałam odwzajemniając uśmiech- Daj mi te ubrania.- wyciągnęłam rękę, po nie.
- Zaniosę je...Z tobą.-puścił do mnie oko.
Weszliśmy do łazienki, i odebrałam od niego ciuchy. Wcisnęłam wszystkie do pralki. Wstałam wpadając na Mulata. Stał tuż za mną, gdy klęczałam przy pralce, a teraz staliśmy znów bardzo blisko siebie. Nasze klatki piersiowe się dotykały. Biło od niego ciepło, a jego rozchylone wargi, jakby na coś czekały.  Jak wtedy, w korytarzu. Nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. Zapragnęłam go pocałować, przytulić, rzucić się na niego. Chciałam żeby nigdy nie odchodził. Patrzył na mnie z iskrami w oczach. Było to widać, a ja stałam jak zahipnotyzowana... Ale nagle :
- Zaraz przyniose ci coś do ubrania.- odsunęłam się i wybiegłam z łazienki do pokoju. 
''Ale jesteś głupia''- karciłam się w myślach. No, ale w sumie, to co miałam w tym momencie zrobić? Wyszłabym na idiotkę, gdybym się na niego rzuciła i zaczęła całować. Zaczęłam panicznie szukać w szafie męskich koszulek. Miałam ich, chyba z pięć. Lubiłam szerokie ubrania, ale tylko w domu.
-Zaraz tam wszystko porwiesz.- oparty o framugę, stał z założonymi rękoma.- Czemu uciekłaś, tak szybko z łazienki?- zapytał, a mnie przeszył dreszcz. O co mu chodziło?
- Wydawało ci się. A z resztą szukam przecież bluzki dla ciebie.- odparłam wkładając głowę dalej, w dno szafy.
-Jasne, jasne. Tylko że bluzka może poczekać.- powiedział kładąc dłoń na mojej, a ja w sekundzie obróciłam się.
- Do czego zmierzasz? - zapytałam
- Porozmawiajmy na dole, przy kawie...Proszę.- mówiąc to zrobił maślane oczka, a ja uległam i zaśmiałam się. Wyciągnęłam czarną bluzkę z emblantem Guns N 'Roses, których byłam fanką.
- Dobrze, ale załóż to. Jeszcze jakiś paparazzi zobaczy cię, przez okno.- dałam mu do ręki bluzkę.
- Słuchasz Guns N' Roses?- uśmiechnął się szeroko
- Tak, a najbardziej upodobałam sobie piosenke Paradise City.- odparłam
- Jest świetna. Nie wiedziałem że masz taki fajny gust muzyczny. Też ich słucham.
- Wiem. - zaśmiałam się.- To co, chodź na dół na kawę.
- Jasne.- dotknął mojej dłoni.- Ile będą prały się te ubrania?
- Gdzieś z dwie godziny. Przepraszam, że tak długo, ale po takiej kawie trudno doprać. 
- No i dobrze, chętnie spędze z tobą te dwie godziny.- uśmiechnął się.
- Ja też... 
 Szczęśliwa zbiegłam na dół. W kuchni pachniało kawą, a Barchi siedział pod stołem i bawił się swoją maskotką. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale nie spodziewałam się, że będą jeszcze lepsze...





3 komentarze:

  1. Bardzo fajny :D podoba mi się. Swietnie piszesz czekam na kolejny i mam nadzieję że się niedlugo pojawi. Widzisz juz masz wiecej czytelnikow ? :D Zapraszam do mnie http://1dzuzka.blogspot.com/ . Mam nadzieje ze ci sie spodoba i zostawisz komentarz :D Bo tak jak ty nie mam ich duzo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Oczywiście odwiedzę Twojego bloga i biorę się za 4 rozdział ;)

      Usuń